- z kampanii do władz Miasta
w 2006 roku.
w 2006 roku.
Programowe hasła wyborcze
Gdańsk Polski – Gdańsk Solidarny – Gdańsk Samorządny – Gdańsk gospodarny – Gdańsk stabilny.
Gdańsk silny morzem, Gdańsk silny Stocznią, Gdańsk silny rodzimym kupiectwem, silny rodzimym rzemiosłem...
Pan Czesław Marian Szajna, absolwent Politechniki Gdańskiej, a jednocześnie absolwent Podyplomowego Studium Organizacji
i Zarządzania Politechniki Gdańskiej, absolwent Polsko-Angielskiej Szkoły Menagerów w Warszawie, absolwent Kursu dla Członków Rad Nadzorczych Skarbu Państwa, a jednocześnie: informatyk, programista i
analityk SI Budownictwa PRIMEX, Kierownik Przygotowania Produkcji, Zastępca Dyrektora ds. Produkcji, współtwórca Solidarności i viceprezes Stowarzyszenia „Nasz Gdańsk” - jest najwłaściwszym kandydatem na Prezydenta Miasta Gdańska, bo ...
...jest prawdomównym, dotrzymuje obietnic
i zobowiązań, zdecydowanie wypowiada się przeciw wyprzedaży substancji Miasta w ręce międzynarodowych koncernów
- nastawionych na globalny zysk i postkolonialną politykę wobec rodzimej gdańskiej społeczności, wręcz spychających na margines rodzimą przedsiębiorczość m. in. poprzez naliczane z kapelusza piramidowe opłaty, podczas gdy stopa zysku jest coraz cieńsza.
Mamy już dość
prezydentury Pana Pawła Adamowicza, bowiem w czasie jego
prezydenckiego urzędowania kilkadziesiąt razy wzrosły opłaty, m.
in.: przesyłowe, mocowe, przeliczeniowe, licznikowe, abonamentowe –
że niektórzy już rezygnują z umowy z dobrodziejstw komunalnych
współczesnej cywilizacji i wracają w swoich lokalach do ...
łuczywa, świeczki, lampy naftowej, lampki karbidowej. Miast
korzystać z sieci centralnego ogrzewania - wracają do kominków, do
pieca, do węgla i drewna!
Nie
taki postęp cywilizacyjny obiecany był przez Pana Pawła Adamowicza
podczas kampanii wyborczej do władz Gdańskiego Samorządu.
Rzemieślnicy,
Kupcy, Stoczniowcy – wszyscy dostaliśmy równo podczas ostatniej
prezydentury. Było Nie dla Gdańskiej Stoczni. Było Nie
dla koniunktury Rzemiosła. Było Nie dla rodzimego kupiectwa.
Hipermarkety wdarły się nawet do centrum Miasta Gdańska i totalnie
spustoszyły rodzime kupiectwo. W tak bezwzględny sposób rodzimego
rzemiosła, rodzimego kupiectwa - nie niszczyła nawet komuna....
Niech dziś na
Pana Pawła Adamowicza głosują... międzynarodowe koncerny i
hipermarkety.
Dość
dla Gdańska statusu postkolonialnego miasta, postkolonialnego portu.
Dość w naszym mieście tej drętwoty Urzędu i Rady Miasta. Dość
statusu głuchej prowincji.
Ja, Eugeniusz
Lorek, mieszkaniec miasta Gdańska i przedsiębiorca – właściciel
„Gospody Pod Wielkim Młynem” oświadczam wszem i wobec, iż w
zbliżających się wyborach samorządowych na urząd Prezydenta
Miasta Gdańska, popieram kandydaturę Pana Czesława Mariana
Szajnę, wiceprezesa Stowarzyszenia „Nasz Gdańsk”, działacza
LPR-u, albowiem dość mam już rządów Pana Pawła Adamowicza. W
tym bowiem czasie powstały w Gdańsku hipermarkety na bardzo
dogodnych warunkach dla zagranicznego kapitału, ze zwolnieniem od
płacenia podatków na dość długi okres, bo aż dziesięcioletni
włącznie.
Jest to bardzo wymowny przykład, że Pan Paweł
Adamowicz służył tym przedsiębiorcom, którzy zwiedzeni chęcią
szybkiego zysku otoczyli Gdańsk barakami, naruszając jego zabytkową
i jakże piękną architekturę, niszcząc tym samym rodzimych
gdańskich przedsiębiorców, przede wszystkim: kupców,
rzemieślników - utrzymujących się ze swojej pracy od pokoleń.
Niech więc Pan Prezydent Adamowicz szuka sobie dzisiaj poparcia u właścicieli tychże hipermarketów, jeśli tak wiernie dbał o ich interesy, sprzeniewierzając się swoim wcześniejszym wyborczym deklaracjom, wskutek czego tylu małych i średnich przedsiębiorców zamyka swoje zakłady, sklepy, warsztaty, lokale gastronomiczne, ponieważ nie może znieść rosnących opłat, zobowiązań administracyjnych. Nie trudno dostrzec gołym okiem, że Pan Paweł Adamowicz jako prezydent Miasta Gdańska wypowiedział wojnę ekonomiczną rodzimym przedsiębiorcom i rodzimemu rzemiosłu, rodzimemu kupiectwu, rodzimym gastronomikom.
Mój lokal:
„Gospoda Pod Wielkim Młynem” wzniosłem od ruin, przywracając
jego architektoniczne piękno. Jest dziś perełką gdańskiej
architektury, jak był za czasów I Rzeczpospolitej. Do takiej
świetności przywróciłem również dwie kamieniczki przy ul.
Sierocej i Lwi Dwór przy Trakcie Świętego Wojciecha, pierwszy i
dziś jedyny taki obiekt - zabytek w Polsce i w całej Europie,
obiekt – świadek osadnictwa holenderskiego z XVI wieku, tak
wiernie odrestaurowany.
Lwi Dwór – to świadek dobrej koniunktury
dla Miasta Gdańska, prawdziwie wolnej gospodarki i prawdziwej troski
dobrego Gospodarza o jego rozwój, o jego rozkwit, o jego
nieprzemijające piękno. To Świadek szacunku Władz Miasta dla przedsiębiorczości , gospodarności, dla potęgi ludzkiego umysłu, zwróconego pro publico bono.
Muszę wziąć
spychacz i te obiekty ponownie zburzyć, bo nie sposób ich
utrzymać. Nie ma żadnej taryfy ulgowej, żadnego zrozumienia.. Nie
dość, że je przywróciłem Miastu od samych ruin i zupełnie
zapomnianych pustostanów – ruder, to mimo, iż jest to teraz moja
własność, gdzie musiałem podjąć taki wysiłek inwestycyjny i
ponieść takie koszty – muszę teraz płacić ponad 18.00 złotych
za każdy metr kwadratowy podatku od nieruchomości, co przy
powierzchni 600 metrów kwadratowych każdego z tych obiektów jest
to już kwota horendalna...To w czasach komuny byłyby preferencje i
byłoby zwolnienie na trzy lata od podatku... Tu wobec polskiego
rodzimego przedsiębiorcy dominuje zasada: duś, przyduś, wyduś –
aż do skutku, aż padnie, a wtedy nieruchomość przejdzie w obce
ręce...
Bogate obce
hipermarkety zaś za to, mimo iż stawiają tanie baraki, zwalnia się
od podatku nawet i na dziesięć lat.!
Na Oruni
wybudowałem obecną siedzibę KRUS-u. Miał tu być nasz gdański
rodzimy Dom Handlowy, tzw. hipermarket, ale dla rodzimych
przedsiębiorców nie ma przyjaznej koniunktury.
Przybyłem tu z
Niemiec, gdzie przez ponad dwadzieścia lat dorobiłem się własnej
firmy przewozowej. To żałosne, to trudne do zrozumienia, że tam –
startując bez znajomości języka, bez znajomości mentalności,
bez znajomości prawa, obyczajów – dorobiłem się szybciej niż u
nas, w Gdańsku wśród swoich. W Niemczech jedyną opłatą za
ciepło, za wodę, za gaz – jest po prostu stan licznika.
Co z tego, gdy
bezrobotny chce pracować i za 500 – 600 złotych, by swemu
dziecku kupić chleb i choć trochę poprawić swoją beznadziejną
sytuację, gdy ponad 700 złotych pracodawca musi wyłożyć na ZUS.
Kto jest w stanie udźwignąć te ciężary ? Pracodawcy więc nie
zatrudniają pracowników, a nawet jeszcze uszczuplają swoje załogi,
bowiem są coraz bliżej widma upadłości i bankructwa. W polskiej
gospodarce są celowo stworzone takie mechanizmy, by nakręcać
spiralę bezrobocia. Popatrzcie i nauczcie się, jak chroni się
zdobycze socjalne pracownika i jak chroni się status jego
przedsiębiorcy - w Izraelu, w Niemczech, w Wielkiej Brytanii, w
Szwecji, w Stanach Zjednoczonych.
Władze Miasta
Gdańska nie uczyniły nic w zakresie zmniejszenia bezrobocia. Władze
Miasta Gdańska chwalą się tylko tym, ilu Polaków. musiało udać
się w poszukiwaniu pracy za granicą. Komu służy taka polityka, bo
na pewno nie rodzimej gdańskiej społeczności? Tu celowo tworzy się
takie mechanizmy gospodarcze i takie warunki życia, by Polacy
uciekali stąd jak najprędzej dokądkolwiek, bo tu nie sposób żyć
i nie sposób prowadzić jakąkolwiek działalność gospodarczą. W
takim systemie wyjątkowo nieudolnego albo celowo nieudolnego
zarządzania tkwi przyczyna zastoju gospodarczego, stagnacji,
martwicy życia publicznego i wskutek wegetacji tylu mieszkańców...
tak nagminnym zjawiskiem są kradzieże – w autobusach, pociągach,
tramwajach, na ulicy i towarzyszące im coraz liczniejsze rozboje.
Wskutek takiej polityki Gdańsk staje się miastem niebezpiecznym,
miastem postkolonialnym, miastem –prowincją, gdzie po dwudziestej
strach po tym mieście poruszać się, bo okradną, pokaleczą albo i
zamordują.
Kierowany
patriotyzmem, także tym lokalnym, podbudowany słowami Prezydenta
Miasta Gdańska, który w Bremen na początku lat dziewięćdziesiątych
podczas swej wizyty zapraszał: „przyjeżdżajcie, inwestujcie,
przedsiębiorcom przychylne jest prawo, przychylne są władze, bo
wreszcie jest wolność i pełna demokracja...” przyjechałem,
zacząłem inwestować i ... mam to, co mam: przywrócone historii
perełki gdańskiej architektury: „Gospoda pod Wielkim Młynem” i
„Lwi Dwór” najchętniej bym zburzył, bo koszty utrzymania ich
są tak wielkie, że nie sposób ich utrzymać. Władze Miasta
Gdańska wielokrotnie dawały mi do zrozumienia, że tak naprawdę,
to na nich im nie zależy. Władze Miasta Gdańska pokazują je
natomiast każdej delegacji przybywającej do naszego Miasta – jako
efekt własnej zaradności, gospodarności, troski o historię i
kulturę. To perfidne podszywanie się pod mój dorobek!
Prawda jest
zupełnie inna : w Gdańsku przedsiębiorca jest Murzynem wobec
własnego losu. Nawet słowa : dziękuję, nawet odnotowania tego
faktu w postaci choćby listu pochwalnego...
Taki przedsiębiorca jak ja, przywracający do swojej dawnej świetności prastare obiekty Gdańska - jest po prostu zupełnie pomijany, przemilczany i same władze dają mi odczuć, że jestem w tym mieście zupełnie – niepotrzebny. W podobnej sytuacji są Kupcy Dominikańscy wraz ze swoją odrestaurowaną Halą Targową, oraz
Kupcy „Gildii”,
nad którymi ciąży widmo sprzedaży pasaży i gruntu zagranicznej
firmie.
Prezydent
Miasta Gdańska Pan Paweł Adamowicz szczyci się zaś tym, że
dokonał ważnych dla Gdańska operacji handlowych - sprzedając
Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej znacznie słabszej
finansowo starej firmie poenerdowskiej z Lipska. Zrobił to w sposób
wyraźnie zakulisowy, mimo otwartego protestu wielu mieszkańców i
przedsiębiorców, mimo protestu wielu gdańskich fachowców. No Pan
Prezydent Paweł Adamowicz miał po prostu taki gest...wobec sąsiada
zza Odry.
Wskutek tak
nakreślanej koniunktury, otwartej tylko dla obcego kapitału, Gdańsk
umiera na naszych oczach.
Coraz uboższe społeczeństwo,
zmniejszająca się liczba szkół, zmniejszająca się liczba
zakładów, zwiększające się opłaty i zwiększające się
bezrobocie, a co za tym idzie i zwiększająca się przestępczość.
Oto efekty przypadkowych ludzi we władzach Miasta, ich przypadkowych
rządów i przyczyna stagnacji, wręcz totalnego zastoju
gospodarczego. Przybywa zaś w to miejsce zagranicznych banków,
prześcigających się w rosnącej lichwie, kłamliwych,
otumaniających reklamach i wzajemnie sobie pożyczających
pieniądze.
Brak dobrego
gospodarza zamienia prężny niegdyś Gdańsk, o największej
dynamice rozwoju w kraju, w miasto prowincjonalne,
o zamierającym
coraz bardziej przemyślne stoczniowym, starzejącej się coraz
bardziej infrastrukturze. Przecież są całe dzielnice Gdańska, że
wymienię choćby: Dolne Miasto, Zaroślak, Stogi, gdzie dziury w
jezdniach i brak nawet tak elementarnych dobrodziejstw
cywilizacyjnych jak oświetlenie uliczne, czy bieżące naprawy
chodników, jezdni...W wypowiedziach Prezydenta nie brakowało zaś
mrzonek o Gdańsku – metropolii Bałtyku.
Działanie zaś było i
jest coraz bardziej nieudolne, coraz dalsze od składanych
deklaracji.
Sądzę, że
prezydentem Miasta Gdańska musi być przedsiębiorca, a nie
wykładowca akademicki czy średniej klasy urzędniczyna, liczący
tylko swój czas od dzwonka do dzwonka czyli od 8.00 do 15.00. Musi
to być człowiek – Nowa Twarz spoza starych skorumpowanych
układów.
Pan Czesław
Marian Szajna rozumie przedsiębiorców, kupców i rzemieślników,
bo jest człowiekiem bardzo przedsiębiorczym i jednocześnie bardzo
odważny w swojej przedsiębiorczości, jest człowiekiem mówiącym
prawdę do końca, a kiedy trzeba, - co też udowodnił swoją
cywilną postawą, - jest gotów w obronie niesłusznie krzywdzonego
człowieka stanąć w sposób bezprecedensowy, bezwzględny,
niezwykle stanowczy.
Jeśli z taką determinacją potrafi również
bronić interesów Gdańska i jego rdzennych mieszkańców, wszyscy
wkrótce dostrzeżemy to gołym okiem, że nasze Miasto Gdańsk ma
wreszcie Dobrego Gospodarza, do czego wszyscy mieszkańcy tak bardzo
tęsknią.
Znane mi jest
życiowe credo Pana Czesława Mariana Szajny to przede wszystkim
rodzima przedsiębiorczość, bo w jej rozwoju widzi rozkwit naszego
Miasta Gdańska, widzi jego potencjał gospodarczy i dzięki temu
coraz lepsze warunki życia dla jego mieszkańców, którzy – w
wyniku takiej strategii - nie będą musieli emigrować w
poszukiwaniu pracy, bo będą mogli być u siebie, na swoim –
rozwijając własne usługi, własne przedsiębiorstwa.
Pan Czesław
Marian Szajna jest za rozwojem rodzimego kupiectwa, zrzeszającego
się w stowarzyszeniach: „Kupcy Dominikańscy” i „Gildia”,
jest za rozwojem rzemiosła, rodzimego handlu. Jego program wyborczy
jest konkretny, rzetelny, bo on sam jest człowiekiem prawym,
stanowczym, bo sam jest również przedsiębiorcą i wszelkie
ciężary, piętrzące się opłaty, jakimi Zarząd Miasta Gdańska
i Rada Miasta Gdańska okłada rodzimych przedsiębiorców, wraz z
totalną ignorancją ich interesów, codziennie, podobnie jak ja,
gdański gastronomik - odczuwa na swoim karku.
Dość już starych wyżeraczy i twórców własnych urzędniczych
fortun. Nasz Gdańsk musi być samorządny, solidarny, polski. Musi
stać na straży swoich przedsiębiorców i na straży interesów
swoich mieszkańców. Światowy kapitał, mocny w stawianiu
hipermarketów i niszczeniu lokalnych tradycyjnych rynków i bez
Gdańska ma się dobrze. Tej grupy ludzi nie musimy wspierać, bo i
tak są od nas bogatsi. A interesy z nimi – na zasadach Pawła
Adamowicza - wpędzają nas tylko w stagnację, bezrobocie, w głuchą
postkolonialną prowincję.
No nie możemy
pozwolić na to, by nasze Miasto Gdańsk, od wieków okno na świat
Rzeczpospolitej, stawał się enklawą marazmu gospodarczego. Tym,
którzy w naszym mieście obrali taki kurs – nadchodzi czas, by
skutecznie podziękować i udzielić odprawy, adekwatnej do ich
dokonań - dla gdańskiej społeczności.
notował i redakcyjne opracował
Stanisław J. Zieliński
Ilustracje
Archiwum Internetowe
Stanisław J. Zieliński
Od autora:
Od haseł, programów i wydarzeń oraz oczekiwań - od roku 2006 upływa 11 lat...Problemy jednak jakby zatrzymały się i utknęły w tym samym miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz