czwartek, 22 czerwca 2017
poniedziałek, 12 czerwca 2017
Ani Kuba ani Bremen lecz do końca życia Gdańsk
Ani
Bremen
Lecz
do końca życia
Mógłbym
wyjechać stąd
Dokądkolwiek
Nawet
na Kubę
Nawet
do Bremen
Ale
w tym Gdańsku
W
tym jakże już
Moim
Gdańsku
Tu
co dzień wszystko
Nawet
W urzędzie
Zanim Cokolwiek
Załatwią
Człowiek
Nie może już
Nie może już
Spać
nad ranem
Głowi
się tylko
I
głowi
Jak
może podejść
Ten
sztab z urzędu
Żeby
nie było znów
Bo
czego jak czego
To
w Gdańsku dosyć
Nawet
gdy widzisz
Uśmiech
serdeczny
To
nade wszystko
Jest
w Gdańsku dosyć
Do
owijania
Wszystkich
spraw naszych
W
te coraz grubsze
Bele
bawełny
I
to nieważne
Jaki
jest urząd
Prokuratura
Sąd
czy Policja
Czy
Urząd Miejski
Sztab
Prezydenta
By
wyrolować
By
zrobić w trąbę
Codziennie
nowy
Scenariusz
Z
miejsca
I
gdybym nawet
Był
już na Kubie
Był
już w Madrycie
Albo
w Londynie
Byłbym
już inny
Eugeniusz
Lorek
Rozleniwiony
I
zniewieściały
Jest
werwy tyle
Bo
ja tu w Gdańsku
I
to już jakże
Moim
Kochanym Gdańsku
To
z kimś codziennie
Na
wojnę idę
Bo tutaj piszą wciąż
Na Berdyczów
Od lat moja ulica
To przecież
Targ Rybny
Lecz dla urzędu to
Obojętne
Piszą więc do mnie
I na Targ Drzewny
Bo tu nie adres
Obywatela
Ale tu przecież
Targ najważniejszy
Zarówno
miejski
I
wojewódzki
Zrobił
mnie
W
trąbę
Kilka
lat temu
Odebrał
obiekt
Podpisał
protokół
I
jak z rękawa
Wymyślił
nagle
Nie
ma dotacji
Bo
wnet zmieniły się
Procedury
Nieważny
obiekt
Już
po remoncie
Bo
najważniejsze są teraz
Punkty
A
tych co najmniej
Kilka
Brakuje
I
sytuacja
Ot
bagatelka
I
niezbyt miła
I
nieco trudna
Kilka
milionów
Poszło
na remont
Lecz
jestem kuty
Na
wszystkie cztery
Że
mimo wszystko
W
moim portfelu
Próżno
i darmo
Znikoma
Pustka
A
tych szlag trafia
Mimo
procedur
Krętych
procedur
To
i tak przecież
No
nie dobili
Eugeniusza
Lorka
Bowiem
co moje
Musi
być moje
Więc
do urzędu
Kolejna
droga
I
choćby nawet
Lat
całe dziesiątki
Żadnej
ugody
I
dalej wojna
Aż
im wyrzucę
Z
tych głów zakutych
Ten
ich proceder
Niezwykle
trudny
Że
będą wreszcie
Jasne
zasady
A
nie jak zawsze
Te
przysłowiowe
Kręte
rewiry
Ale
klarowne
Klarowne
zasady
I
równie klarowne
Wszystkie
procedury
Siedzi
na karku
I
choć już czasami
Zatrzęsie
się dłoń
Lecz
gdy przede mną
Kolejna
wojna
Uwierz
mi
Ja
wnet
Zdrowieję
Ja
wnet zdrowieję
Wprost
I
znów jest we mnie
Kimże
ja jestem
Eugeniusz
Lorek
Porządny
Gość
Mógłbym
wyjechać stąd
Dokądkolwiek
Nawet
na Kubę
Nawet
do Bremen
Ale w tym Gdańsku
W tym jakże już
Moim
Gdańsku
Niż
na pchlim targu
Że
czego w porę
W
łapy nie chwycisz
To
zaraz szach mach
A
wtedy szybciej
Znajdziesz
wiatr w polu
Niż
to co jeszcze
Jeszcze
przed chwilą
Tak
oczywiste było
I
tak bardzo jasne
Mimo
iż nawet
Były
przepisy
Także
logiczne
I
także
Jasne
Był
już na Kubie
Był
już
W Madrycie
W Madrycie
Albo
w Londynie
Byłbym
już inny
Eugeniusz
Lorek
Rozleniwiony
I
zniewieściały
To
tutaj co dzień
Jest
werwy tyle
Bo
ja tu
W Gdańsku
W Gdańsku
W
tym jakże
Moim
Kochanym Gdańsku
To
z kimś codziennie
Na
wojnę idę
Mam
więc być Sprawny
I
to bardziej Sprawny
Niż na ringu
Niż na ringu
4.06.2017
R
Subskrybuj:
Posty (Atom)