środa, 30 grudnia 2015

W indeksie już 45 lat...

Autorska Witryna Poetycka
Stanisław J. Zieliński

Jubileuszowe Laudatio
Na cześć 
Prof dr hab. Jana Żebrowskiego, 
rodem spod Łomży, cenionego pedagoga 
akademickiego w wielu uczelniach Trójmiasta i w Kraju, 
Autora wielu prac naukowych.
...
Na uczelniach minęło
Już czterdzieści pięć lat
Lecz jak to się stało
To choć jestem Profesor
Tego doprawdy
Doprawdy
Nie wiem sam
Rektor mówił że sprawdzi
I Prorektor potwierdzał
Bo jeśli to prawda
To prawdziwy jest fakt
Że Profesor Jan Żebrowski
Rodem gdzieś koło Łomży
Ma już w swoim indeksie
Już czterdzieści pięć lat

Zatem jest już w Senacie
Zatem jest wśród nestorów
Przywileje ogromne
I to nie jest żart
Bowiem nie ma nad sobą
Już żadnych innych tytułów
Bowiem profesorską władzę
I Godność Profesorską 
Dozgonnie już ma
A ma już za sobą
Jakże udane i pracowite
Li tylko swoje dziesiątki lat

Zatem co zrobi
To prawo w sobie
Bo solidarny
Profesorski świat
Tylko warunek
Ten jeden warunek
Trzeba mieć
Ten dolny próg
Czterdzieści pięć lat
Sprawdza się chyba to porzekadło
Bo profesor Jan Żebrowski
To ma w sobie duszę
I pasję
Zawsze młodą
Więc chyba to prawda
Także w świecie nauki
My zawsze jesteśmy
Na swoim miejscu
A lata przychodzą
I sobie odchodzą


Póki zapadną te ważne werdykty
I dowie się o tym
W Polsce każdy żak
Wstępnie już ponoć jest Ustalone
Profesor zwyczajny doktor habilitowany
Jan Żebrowski spod Łomży
Ma w swoim mocnym indeksie naukowym
Już prawie pół wieku
A dokładnie
Tylko co
Czterdzieści pięć lat

I konferencje
Sympozja
Seminaria
Liczne orszaki
Magistrów
Doktorów
Z Profesorem Janem Żebrowskim
Łączy ich dzisiaj
Niejedna data
Dziś jakże wielu
W stroju gronostajowym
Niezawodna Polska Naukowa Kadra

I Ci uczniowie
Profesora Jana
Najbardziej dzisiaj wątpią
W Jego jubileuszowy wiek
To niemożliwe
Żeby aż tyle lat
Tak szybko minęło
Przecież Profesor Jan
To przecież człowiek
O zdrowiu rumaka
Rwie na uczelnie
Że tylko tętent
I szok
I szał

I prawie stosy
Prac naukowych
Każda myśl nowa
Z serca wulkanu
Pilna
Gorąca
Tak tylko Ojciec
Światowej Nauki
Prześwietny Arystoteles
Prześwietny Platon
Tak promienieli i promieniują
Od nadmiaru energii
Wprost z Umysłu
Wprost od tego swojego Słońca

I nawet dowcip jeśli opowie
Sama sentencja
I myśli złote
I jakże ciepłe
Jakże serdeczne
Od razu widać
Że rodem prosto
Ze Słońca
Bowiem jest światły okropnie
Człowiek

Tylko złośliwi
Czasem pytają
Na wspak i na opak
Mimo przyjaznych gestów
I oczu i dłoni
Czy umysł ten
Tak wielki i światły
To rodowity umysł podlaski
Czy li tylko jest to udany przeszczep
Nadzwyczajnego Anioła Profesora
Również Pani Doktor
Żony Danuty
 


Lecz Profesor Jan
Wprawdzie i myśli
I mówi przenikliwie
Te słowa jednak
Pomija milczeniem
A tylko co bardziej spostrzegawczy
Chyba właściwie
Tę postawę odczytuje
Po prostu Profesor Jan
Do swojego Szczęścia
W głębokiej zadumie
Przemawia
Sercem
Szeptem
Nadzwyczaj subtelnym
Nawet gdy  nawet 
Li tylko mimochodem
Na uczelniach minęło
Już czterdzieści pięć lat
Lecz jak to się stało
To choć jestem Profesor
Tego doprawdy
Doprawdy
Doprawdy
Nie wiem sam

I z każdym rokiem
Bardziej dojrzały
Lecz i bardziej młodszy
a więc i ten sam
I nie ten sam
Ale i bardziej tajemniczy
Choć i bardziej otwarty

Rodem
Spod Łomży
Profesor Jan

Stanisław J. Zieliński
30.12.2015 r.










P.S. I dalej Nasz Czcigodny Profesorze ...tak trzymać. W takiej kondycji. W zdrowiu. W coraz nowych horyzontach tej pięknej pasji, satysfakcji i szczęścia...

piątek, 27 listopada 2015

Tyle jeszcze pajęczyny...



Jeszcze tyle pajęczyny

Gdzie nie spojrzysz
Same sidła
A poza tym
To Polacy
I jest Polska
Tylko jedna

I jest tyle znów bigosu
Przykład w świecie
Bałaganu
A ten raban wymyślili
Jest o sam Trybunał Stanu

I to dziwne zatroskanie
Niby o Państwo
Taka ogromna troska
Ale chodzi przecież o to

By w Trybunale
By w Trybunale
Była li tylko
Swoja klika

I tak znowu wrzawa rośnie
Że aż kipi skaczą gary
A poza tym
To patrioci
Jakże gorliwi Polacy

I żonglują
Słowem Polska
Że aż w słowie
Są prześwity
Ale przecież wszyscy wiedzą
Ale przecież wszyscy widzą
Choć przegrani
Ale przecież n ie pozwolą
Żeby przegrać
Status kliki
Status sitwy

I tak bronią demokracji
Wymyślili nawet
KOD
Ale przecież wszyscy wiedzą
Że ułuda to li tylko
A w ułudzie
Samo
Zło

I jest tylu profesorów
W prawie strasznie
Zasłużeni
Sami dla siebie
I sami sobie
Nihil novi sub sole
Nihil novi sub sole

A partyjne kury pieją
Że Ojczyzna
Że Demokracja
Że oni dla sprawy publicznej
Gotowi nawet
Nadstawić gardła
Ale przecież
Wszyscy wiedza
Nie o Polskę przecież idzie
Bo jest najważniejsza
Partia

Stanisław J. Zieliński
28.11.2015




































































































































































































niedziela, 25 października 2015

Jest Takie Serduszko na Świecie...

Naszym Najbliższym
Na czterech łapkach

Autorska Seria Poetycka


Jest takie Serduszko
Na świecie
Serduszko mniejsze 
Od listka…

Które wie zawsze 
O wszystkim
I wszystkie sprawy
To taka sprawa niezwykle Bliska

I kiedy wracam do domu
Serduszko Neris
Już czeka przy drzwiach
I całym serduszkiem
W swych oczkach
Pełnych ciepła pyta
Gdzieżeś ty bywał
Bo znowu taki przynosisz
Wiatr

Ale już jesteś
Dobrze że jesteś
Więc masz jeżyka
Oponkę już masz
I nie ma zmiłuj
Teraz dla mnie
I tylko dla mnie
Nareszcie dla mnie
Musisz mieć czas

Chwile mijały a były długie
Bo w każdej chwili było tyle chwil
Przy oknie czekałam
Przy drzwiach czekałam
Żebyś już wreszcie w tym domu
Był

I próżno mówić
Próżno tłumaczyć
I zaraz spacerek też musi być
Choćby ten krótki
Na jedną łapkę
Od drzewa do drzewa
Ale i może pomiędzy ogródki

Tak choć mimochodem
Ot tak zwyczajnie
W tym codziennym
Zwykłym pośpiechu
Po prostu myk myk
Po prostu myk


Bo trzeba
Każdą pozdrowić trawkę
Każdą gałązkę
Biegnącą w powietrzu
Gdzieś w cichy swój dzień
A potem w pośpiechu
Ile sil w łapkach
Do domu biec
Do domu biec

Potem miseczka
Aż wirowanie
Że aż się niesie
Od brzęku ten brzęk
Jakże serdeczny
Jak dobrze znany
Dostatku sen
Dosytu sen
I ta znajomość
Do wszystkich granic
Pełen beztroski
Serdeczny czas
Rzuć te zmartwienia
Wszystkie do bani
Rzuć mi piłeczkę
Niech wieje wiatr


Niech wiatr rozniesie
Wszystkie kłopoty
Zapomnisz o nich
Bliższy ci świat
Potupią nogą
Pomilczą ściany
I znów przyjazny masz cały
Dach

I swym jeżykiem do Pani rzuci
Bo znów ruszyła
Gdzieś het w swój głąb
A tu dom taki jak Pani zdrowie
Więc humor Pani
Mus wziąć na ząb
I znów piłeczka
Jeżyk
Oponka
I jeszcze jakaś kiełbaska ze Świąt
I znów te biegi
Aż warczy podłoga
I znów tyle życia
Aż kipi Dom

Taka Kruszyna a tyle życia
W oczkach w serduszku
Jeden masz wiatr
Lata topnieją
Kłopoty topnieją
W zasięgu dłoni
Masz cały świat

A Ty mi mówisz
Nie masz aniołów
A Ty mówisz
Taki trudny czas
To wierne Serduszko
I na Ciebie czeka
I to nawet wtedy
Gdy w samej głębi swoich myśli
Uparcie trwasz
Uparcie trwasz

Patrzy na Ciebie
Podaje łapkę
Znowu oponkę rzuca Ci gdzieś
No nie ma siły
Uwierzyć musisz
W swe dobre myśli
W swój dobry dzień

Zapomnieć musisz o tym co trapi
Będzie przyjazny Ci każdy brzeg
Jeśli swe smutki
Natychmiast porzucisz
Bo dzień bez smutków
Radosny dzień

A smutki
Smutki cóż ci pomogą
Gdzieś tylko Ciebie ciągną na dno
I wypełniają po brzegi
wypełniają po brzegi Ciebie
Twój cały
Dom

A twe Serduszko
Wnosi tu słońce
Popatrz w te bursztynki
Jeden jeden błysk
Ileż ma pragnień
Byś je w sobie miała
Na każdą chwilę
Na całe dziś
Na każde całe
Dziś

Gdziekolwiek jesteś
Na Ciebie czeka
Czeka cierpliwie u Twoich drzwi
Czeka na Ciebie
I tylko na Ciebie
I wie
Jakże dobrze wie
Że w tym czekaniu
Zastępstwa nie ma
Bo być znaczy trwać
A trwać
Znaczy
Być

I tak mnie uczysz
Tej siły trwania
Żem aż zaduman
Skąd w Tobie Kruszynko
Taki silny wiatr
Skąd tyle siły
Jest codziennie w Tobie
I tyle cierpliwości
Skąd w sobie tyle
Codziennie
Masz


Stanisław J. Zieliński
Gdańsk 11.03.2008

O Autora:
Po 13 latach...Żabusia, tj.  Księżniczka Neris, zaatakowana przez czerniaka , musiała pożegnać się na zawsze ze  swoim  Domem i swoimi Przyjaciółmi, dla których zawsze była tym  Małym Dużym Niezawodnym Serduszkiem, Dobrym Duszkiem, którego wszędzie było pełno...  Jakże mocno jest obecna we wspomnieniach i kilkuset fotografiach...Wiersz powstał jeszcze
w czasie, gdy była zdrowa, szczęśliwa, zawsze chętna do gry w piłeczkę jako bramkarz, stając zawsze w drzwiach. Każda przepuszczona bramka była okupiona gromkim  szczekaniem,  dlaczego znowu ...choć był to coraz bardziej li tylko osobliwy przypadek.

Niech teraz Żabusia tym wierszem  strzeże swoich czworonożnych pobratymców mocno zaświadczając wobec tych, którzy wobec swoich czworonogów są bezlitośni, tak niejednokrotnie skazując je na schronisko, na  wygnanie...  Ci, którzy tak wobec  Nich czynią, sami nie są godni miłości nawet za grosz...Bo czyż jest godzien miłości ten, kto ten szczególny Dar Boga po prostu bezczelnie, w sposób zupełnie  niezrozumiały -
niszczy...
okazując się tyranem, despotą, zbrodniarzem, bandytą... 

Stanisław J. Zieliński
25.10.2015 roku.