sobota, 23 września 2017

...a w sprawie Rusocina to pisz pan na Berdyczów..

...a w sprawie Rusocina to pisz pan na Berdyczów...

Co by można pomyśleć o włodarzach Gminy Pruszcz Gdański patrząc na Gminę od strony nadal niszczejącego Zespołu Pałacowo-Dworskiego, jedynej takiej perełki architektonicznej na Pomorzu – co można pomyśleć? Zatrzymuję się
i nad wieloma publikacjami Pani Redaktor Agaty Cymanowskiej na lamach „Dziennika Bałtyckiego” i nad silną wolą Pani Magdaleny Kołodziejczak, by przy omawianiu półmetka kadencji samorządowej, gdy jest tyle sukcesów – tym tematem pozytywnego obrazu Gminy Pruszcz Gdańsku – nie zaciemniać...

Problem jest jednak problemem i nie dość, że jest problemem, to jest przy tym wiele pytań, na które warto poszukać odpowiedzi. Prawdopodobnie pytania te właściwym osobom postawi też niebawem Komisja Śledcza w sprawie Amber Gold..., bo właściwie właściciele tej firmy: Katarzyna i Marcin Plichtowie
poniekąd zgodnie z procedurami przetargu , jako jedyni oferenci, nabyli ową posiadłość, oszacowaną na kilka milionów złotych...
Czy był to normalny przetarg czy przetarg tzw. ustawiony pod Państwa Katarzynę i Marcina Plichtów... życzenia, by to właśnie ta para biznesmenów beniaminków, jakże cudownych beniaminków, nabyła ów łakomy kąsek Gminy Pruszcz Gdański - popłynęły i ze strony Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który chyba miał w tej materii coś do powiedzenia, kto nabywa obiekt o takiej wartości historycznej i architektonicznej...
Te pobożne życzenia płynęły i od strony Urzędu Wojewódzkiego i Marszałkowskiego, a także ze strony Premiera Donalda Tuska i Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego...
Każdy był gotów nieba przychylić takim cudownym Beniaminkom, pojawiającym się na rynku polskim i unijnym, także lokalnym pomorskim – jako osoby wybitnie zdolne, wyjątkowo utalentowane w robieniu biznesu i pieniędzy..Paweł Adamowicz, gdy tylko o nich usłyszał, z miejsca pognał na Lotnisko Lecha Wałęsy, złapał za linę i ciągnął tę szansę także i do siebie
, by przy okazji skubnąć choć trochę grosza i na film Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie...Marcin Plicha dzielił i rządził i obłaskawiał wszelkich ciotków i pociotków, a także tu i ówdzie jawił się jako dobrotliwy sponsor...
Czy można jednak dać wiarę słowom Magdaleny Kołodziejczak, wójt Gminy Pruszcz Gdański, że też – gdy Katarzyna i Marcin Plichtowie stanęli do przetargu o Rusocin – Komisja Przetargowa z tegoż zachwytu zapomniała o Bożym Świecie i o tym fakcie, że startuje tylko jeden oferent i Komisja ta z miejsca przystała na ofertę tak już powszechnie uznawanego biznesmena..., nawet go nie sprawdzając czy oferent ten jest naprawdę uczciwy i nie ma za sobą złej kartoteki? Czy było to tylko zauroczenie szansą dla Gmin i możliwością  pozbycia się tego balastu pełnego kłopotów o wszystko – o nabywcę, o kapitał, o wykonawców...Gdyby Gmina Pruszcz Gdański miała środki - taki obiekt przydałby się zapewne mieszkańcom tej Gminy, choćby na Ośrodek dla Seniorów, którzy takiego obiektu nie mają.... Ale co tam renciści i emeryci, gdy pojawił się na schodach Gminy Pruszcz Gdański taki biznesowy meteor, za króla pomorskiego biznesu okrzyczany niemal przez wszystkie szczeble ówczesnej władzy PO-PSL i to w gminie, w województwie i w Warszawie!!!
Tu rodzi się też pytanie, czy i w takiej sytuacji, dotyczącej także przetargów – obowiązywała dyscyplina partyjna? Pewien przymus wobec Magdaleny Kołodziejczak, wójt Gminy Pruszcz Gdański czy była to li tylko owa partyjna lojalność? Czy przeważyła chłodna kalkulacja, że wreszcie jest konkretny oferent, który przywróci tę podupadającą nieruchomość ku świetności, bo na jej zakup jest tak bardzo zdecydowany? Zaprzeczyć temu także nie sposób!

Te i inne pytania stawia sobie  wielu mieszkańców i Rusocina, i Pruszcza Gdańskiego , województwa pomorskiego, a także i Eugeniusz Lorek, który ma na swoim koncie pięknie odrestaurowane obiekty historyczne, perełki gdańskiej architektury, jak Dom Młynarza, gdzie przez lata funkcjonowała
Gospoda pod Wielkim Młynem, 
Dwie kamieniczki przy ul. Sierocej
vis a vis starej Poczty

Gdańskiej, bohaterki z Września 1939 roku, jak podcieniowy Lwi Dwór. Budował także hipermarket, ale w wyniku konkurencji i zalewu hipermarketów w Gdańsku przez sieci międzynarodowe - zrezygnował z tego pomysłu i sprzedał ów obiekt firmie KRUS na swoją siedzibę, gdzie instytucja ta urzęduje tu do dziś..... Chciał jednak kupić Rusocin, gdy do przetargu stawali Katarzyna i Marcin Plichtowie...Przyjechał z walizką pieniędzy, jednakże usłyszał, że brak wpłaconego wadium uniemożliwia mu udział w przetargu.... Chciał obiekt kupić i nie godził się na dzierżawę wieczystą 99 lat, jeśli  miałby w ten obiekty zainwestować  niemałe środki, by ów obiekt przywrócić do świetności... Stąd  pytanie, czy nie była to furtka, by Zespół Pałacowo Dworski  nabył jednak ów jedyny oferent...Było to przecież na krótko przed EURO 2012, na którą to imprezę Rucin przyjmowałby już pierwszych gości, albowiem Eugeniusz Lorek chciał zdążyć z remontem kapitalnym...Miał już niemałe doświadczenie w przywracaniu do świetności takich obiektów i potrzebne środki finansowe. Dziś twierdzi jedno: w sprawie Rusocina kant goni kant i za to potworne marnotrawstwo na tym obiekcie z celowym podpaleniem włącznie – winna zając się Komisja Śledcza ds. Amber Gold, bo Rusocin i przetarg – to jedna z nitek....
Obecny stan Rusocina - to obraz po kataklizmie...Potwornie ograbiony ze wszystkiego.... Od daty ostatniego przetargu zostało tylko jedno wielkie rumowisko...Kto poniesie odpowiedzialność za to marnotrawstwo czy zostanie przypisane naturalnym skutkom upływu czasu i zamiecione po dywan?!




Ilustracje
Archiwum "Dziennika Bałtyckiego"
Archiwum Internetowe
Stanisław J. Zieliński
Tekst
 Stanisław J. Zieliński
 







sobota, 29 lipca 2017

Ze wspomnień Eugeniusza Lorka, Nestora Patrycjuszy Miasta Gdańska

Ze wspomnień Eugeniusza Lorka, Nestora Patrycjuszy Miasta Gdańska 
- z kampanii do władz Miasta  
w 2006 roku.
 

Programowe hasła wyborcze

Gdańsk Polski – Gdańsk Solidarny – Gdańsk Samorządny – Gdańsk gospodarny – Gdańsk stabilny.
Gdańsk silny morzem, Gdańsk silny Stocznią, Gdańsk silny rodzimym kupiectwem, silny rodzimym rzemiosłem...





Pan Czesław Marian Szajna, absolwent Politechniki Gdańskiej, a jednocześnie absolwent Podyplomowego Studium Organizacji
 i Zarządzania Politechniki Gdańskiej, absolwent Polsko-Angielskiej Szkoły Menagerów w Warszawie, absolwent Kursu dla Członków Rad Nadzorczych Skarbu Państwa, a jednocześnie: informatyk, programista i 
analityk SI Budownictwa PRIMEX, Kierownik Przygotowania Produkcji, Zastępca Dyrektora ds. Produkcji, współtwórca Solidarności i viceprezes Stowarzyszenia „Nasz Gdańsk” - jest najwłaściwszym kandydatem na Prezydenta Miasta Gdańska, bo ...



...jest prawdomównym, dotrzymuje obietnic 
i zobowiązań, zdecydowanie wypowiada się przeciw wyprzedaży substancji Miasta w ręce międzynarodowych koncernów
 - nastawionych na globalny zysk i postkolonialną politykę wobec rodzimej gdańskiej społeczności, wręcz spychających na margines rodzimą przedsiębiorczość m. in. poprzez naliczane z kapelusza piramidowe opłaty, podczas gdy stopa zysku jest coraz cieńsza.




Mamy już dość prezydentury Pana Pawła Adamowicza, bowiem w czasie jego prezydenckiego urzędowania kilkadziesiąt razy wzrosły opłaty, m. in.: przesyłowe, mocowe, przeliczeniowe, licznikowe, abonamentowe – że niektórzy już rezygnują z umowy z dobrodziejstw komunalnych współczesnej cywilizacji i wracają w swoich lokalach do ... łuczywa, świeczki, lampy naftowej, lampki karbidowej. Miast korzystać z sieci centralnego ogrzewania - wracają do kominków, do pieca, do węgla i drewna!



Nie taki postęp cywilizacyjny obiecany był przez Pana Pawła Adamowicza podczas kampanii wyborczej do władz Gdańskiego Samorządu.





Rzemieślnicy, Kupcy, Stoczniowcy – wszyscy dostaliśmy równo podczas ostatniej prezydentury. Było Nie dla Gdańskiej Stoczni. Było Nie dla koniunktury Rzemiosła. Było Nie dla rodzimego kupiectwa. Hipermarkety wdarły się nawet do centrum Miasta Gdańska i totalnie spustoszyły rodzime kupiectwo. W tak bezwzględny sposób rodzimego rzemiosła, rodzimego kupiectwa - nie niszczyła nawet komuna....



Niech dziś na Pana Pawła Adamowicza głosują... międzynarodowe koncerny i hipermarkety.



Dość dla Gdańska statusu postkolonialnego miasta, postkolonialnego portu. Dość w naszym mieście tej drętwoty Urzędu i Rady Miasta. Dość statusu głuchej prowincji.



Ja, Eugeniusz Lorek, mieszkaniec miasta Gdańska i przedsiębiorca – właściciel „Gospody Pod Wielkim Młynem” oświadczam wszem i wobec, iż w zbliżających się wyborach samorządowych na urząd Prezydenta Miasta Gdańska, popieram kandydaturę Pana Czesława Mariana Szajnę, wiceprezesa Stowarzyszenia „Nasz Gdańsk”, działacza LPR-u, albowiem dość mam już rządów Pana Pawła Adamowicza. W tym bowiem czasie powstały w Gdańsku hipermarkety na bardzo dogodnych warunkach dla zagranicznego kapitału, ze zwolnieniem od płacenia podatków na dość długi okres, bo aż dziesięcioletni włącznie.
Jest to bardzo wymowny przykład, że Pan Paweł Adamowicz służył tym przedsiębiorcom, którzy zwiedzeni chęcią szybkiego zysku otoczyli Gdańsk barakami, naruszając jego zabytkową i jakże piękną architekturę, niszcząc tym samym rodzimych gdańskich przedsiębiorców, przede wszystkim: kupców, rzemieślników - utrzymujących się ze swojej pracy od pokoleń.


Niech więc Pan Prezydent Adamowicz szuka sobie dzisiaj poparcia u właścicieli tychże hipermarketów, jeśli tak wiernie dbał o ich interesy, sprzeniewierzając się swoim wcześniejszym wyborczym deklaracjom, wskutek czego tylu małych i średnich przedsiębiorców zamyka swoje zakłady, sklepy, warsztaty, lokale gastronomiczne, ponieważ nie może znieść rosnących opłat, zobowiązań administracyjnych. Nie trudno dostrzec gołym okiem, że Pan Paweł Adamowicz jako prezydent Miasta Gdańska wypowiedział wojnę ekonomiczną rodzimym przedsiębiorcom i rodzimemu rzemiosłu, rodzimemu kupiectwu, rodzimym gastronomikom.






Mój lokal: „Gospoda Pod Wielkim Młynem” wzniosłem od ruin, przywracając jego architektoniczne piękno. Jest dziś perełką gdańskiej architektury, jak był za czasów I Rzeczpospolitej. Do takiej świetności przywróciłem również dwie kamieniczki przy ul. Sierocej i Lwi Dwór przy Trakcie Świętego Wojciecha, pierwszy i dziś jedyny taki obiekt - zabytek w Polsce i w całej Europie, obiekt – świadek osadnictwa holenderskiego z XVI wieku, tak wiernie odrestaurowany.
Lwi Dwór – to świadek dobrej koniunktury dla Miasta Gdańska, prawdziwie wolnej gospodarki i prawdziwej troski dobrego Gospodarza o jego rozwój, o jego rozkwit, o jego nieprzemijające piękno.
To Świadek szacunku Władz Miasta dla przedsiębiorczości , gospodarności, dla potęgi ludzkiego umysłu, zwróconego pro publico bono.



Muszę wziąć spychacz i te obiekty ponownie zburzyć, bo nie sposób ich utrzymać. Nie ma żadnej taryfy ulgowej, żadnego zrozumienia.. Nie dość, że je przywróciłem Miastu od samych ruin i zupełnie zapomnianych pustostanów – ruder, to mimo, iż jest to teraz moja własność, gdzie musiałem podjąć taki wysiłek inwestycyjny i ponieść takie koszty – muszę teraz płacić ponad 18.00 złotych za każdy metr kwadratowy podatku od nieruchomości, co przy powierzchni 600 metrów kwadratowych każdego z tych obiektów jest to już kwota horendalna...To w czasach komuny byłyby preferencje i byłoby zwolnienie na trzy lata od podatku... Tu wobec polskiego rodzimego przedsiębiorcy dominuje zasada: duś, przyduś, wyduś – aż do skutku, aż padnie, a wtedy nieruchomość przejdzie w obce ręce...



Bogate obce hipermarkety zaś za to, mimo iż stawiają tanie baraki, zwalnia się od podatku nawet i na dziesięć lat.!


Na Oruni wybudowałem obecną siedzibę KRUS-u. Miał tu być nasz gdański rodzimy Dom Handlowy, tzw. hipermarket, ale dla rodzimych przedsiębiorców nie ma przyjaznej koniunktury.



Przybyłem tu z Niemiec, gdzie przez ponad dwadzieścia lat dorobiłem się własnej firmy przewozowej. To żałosne, to trudne do zrozumienia, że tam – startując bez znajomości języka, bez znajomości mentalności, bez znajomości prawa, obyczajów – dorobiłem się szybciej niż u nas, w Gdańsku wśród swoich. W Niemczech jedyną opłatą za ciepło, za wodę, za gaz – jest po prostu stan licznika.
Opłaty są stabilne, a podwyżki: niewielkie, zapowiadane z dużym wyprzedzeniem. To tylko w Polsce jest taka anomalia, że za własny lokal trzeba płacić tak wysoki podatek od nieruchomości. To podatek, to podatkowa lichwa!



Co z tego, gdy bezrobotny chce pracować i za 500 – 600 złotych, by swemu dziecku kupić chleb i choć trochę poprawić swoją beznadziejną sytuację, gdy ponad 700 złotych pracodawca musi wyłożyć na ZUS. Kto jest w stanie udźwignąć te ciężary ? Pracodawcy więc nie zatrudniają pracowników, a nawet jeszcze uszczuplają swoje załogi, bowiem są coraz bliżej widma upadłości i bankructwa. W polskiej gospodarce są celowo stworzone takie mechanizmy, by nakręcać spiralę bezrobocia. Popatrzcie i nauczcie się, jak chroni się zdobycze socjalne pracownika i jak chroni się status jego przedsiębiorcy - w Izraelu, w Niemczech, w Wielkiej Brytanii, w Szwecji, w Stanach Zjednoczonych.



Władze Miasta Gdańska nie uczyniły nic w zakresie zmniejszenia bezrobocia. Władze Miasta Gdańska chwalą się tylko tym, ilu Polaków. musiało udać się w poszukiwaniu pracy za granicą. Komu służy taka polityka, bo na pewno nie rodzimej gdańskiej społeczności? Tu celowo tworzy się takie mechanizmy gospodarcze i takie warunki życia, by Polacy uciekali stąd jak najprędzej dokądkolwiek, bo tu nie sposób żyć i nie sposób prowadzić jakąkolwiek działalność gospodarczą. W takim systemie wyjątkowo nieudolnego albo celowo nieudolnego zarządzania tkwi przyczyna zastoju gospodarczego, stagnacji, martwicy życia publicznego i wskutek wegetacji tylu mieszkańców... tak nagminnym zjawiskiem są kradzieże – w autobusach, pociągach, tramwajach, na ulicy i towarzyszące im coraz liczniejsze rozboje. Wskutek takiej polityki Gdańsk staje się miastem niebezpiecznym, miastem postkolonialnym, miastem –prowincją, gdzie po dwudziestej strach po tym mieście poruszać się, bo okradną, pokaleczą albo i zamordują.


Kierowany patriotyzmem, także tym lokalnym, podbudowany słowami Prezydenta Miasta Gdańska, który w Bremen na początku lat dziewięćdziesiątych podczas swej wizyty zapraszał: „przyjeżdżajcie, inwestujcie, przedsiębiorcom przychylne jest prawo, przychylne są władze, bo wreszcie jest wolność i pełna demokracja...” przyjechałem, zacząłem inwestować i ... mam to, co mam: przywrócone historii perełki gdańskiej architektury: „Gospoda pod Wielkim Młynem” i „Lwi Dwór” najchętniej bym zburzył, bo koszty utrzymania ich są tak wielkie, że nie sposób ich utrzymać. Władze Miasta Gdańska wielokrotnie dawały mi do zrozumienia, że tak naprawdę, to na nich im nie zależy. Władze Miasta Gdańska pokazują je natomiast każdej delegacji przybywającej do naszego Miasta – jako efekt własnej zaradności, gospodarności, troski o historię i kulturę. To perfidne podszywanie się pod mój dorobek!


Prawda jest zupełnie inna : w Gdańsku przedsiębiorca jest Murzynem wobec własnego losu. Nawet słowa : dziękuję, nawet odnotowania tego faktu w postaci choćby listu pochwalnego...






Taki przedsiębiorca jak ja, przywracający do swojej dawnej świetności prastare obiekty Gdańska - jest po prostu zupełnie pomijany, przemilczany i same władze dają mi odczuć, że jestem w tym mieście zupełnie – niepotrzebny. W podobnej sytuacji są Kupcy Dominikańscy wraz ze swoją odrestaurowaną Halą Targową, oraz

Kupcy „Gildii”, nad którymi ciąży widmo sprzedaży pasaży i gruntu zagranicznej firmie.



Prezydent Miasta Gdańska Pan Paweł Adamowicz szczyci się zaś tym, że dokonał ważnych dla Gdańska operacji handlowych - sprzedając Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej znacznie słabszej finansowo starej firmie poenerdowskiej z Lipska. Zrobił to w sposób wyraźnie zakulisowy, mimo otwartego protestu wielu mieszkańców i przedsiębiorców, mimo protestu wielu gdańskich fachowców. No Pan Prezydent Paweł Adamowicz miał po prostu taki gest...wobec sąsiada zza Odry.


Wskutek tak nakreślanej koniunktury, otwartej tylko dla obcego kapitału, Gdańsk umiera na naszych oczach.
Coraz uboższe społeczeństwo, zmniejszająca się liczba szkół, zmniejszająca się liczba zakładów, zwiększające się opłaty i zwiększające się bezrobocie, a co za tym idzie i zwiększająca się przestępczość. Oto efekty przypadkowych ludzi we władzach Miasta, ich przypadkowych rządów i przyczyna stagnacji, wręcz totalnego zastoju gospodarczego. Przybywa zaś w to miejsce zagranicznych banków, prześcigających się w rosnącej lichwie, kłamliwych, otumaniających reklamach i wzajemnie sobie pożyczających pieniądze.



Brak dobrego gospodarza zamienia prężny niegdyś Gdańsk, o największej dynamice rozwoju w kraju, w miasto prowincjonalne, 
o zamierającym coraz bardziej przemyślne stoczniowym, starzejącej się coraz bardziej infrastrukturze. Przecież są całe dzielnice Gdańska, że wymienię choćby: Dolne Miasto, Zaroślak, Stogi, gdzie dziury w jezdniach i brak nawet tak elementarnych dobrodziejstw cywilizacyjnych jak oświetlenie uliczne, czy bieżące naprawy chodników, jezdni...W wypowiedziach Prezydenta nie brakowało zaś mrzonek o Gdańsku – metropolii Bałtyku.
Działanie zaś było i jest coraz bardziej nieudolne, coraz dalsze od składanych deklaracji.


Sądzę, że prezydentem Miasta Gdańska musi być przedsiębiorca, a nie wykładowca akademicki czy średniej klasy urzędniczyna, liczący tylko swój czas od dzwonka do dzwonka czyli od 8.00 do 15.00. Musi to być człowiek – Nowa Twarz spoza starych skorumpowanych układów.



Pan Czesław Marian Szajna rozumie przedsiębiorców, kupców i rzemieślników, bo jest człowiekiem bardzo przedsiębiorczym i jednocześnie bardzo odważny w swojej przedsiębiorczości, jest człowiekiem mówiącym prawdę do końca, a kiedy trzeba, - co też udowodnił swoją cywilną postawą, - jest gotów w obronie niesłusznie krzywdzonego człowieka stanąć w sposób bezprecedensowy, bezwzględny, niezwykle stanowczy.
Jeśli z taką determinacją potrafi również bronić interesów Gdańska i jego rdzennych mieszkańców, wszyscy wkrótce dostrzeżemy to gołym okiem, że nasze Miasto Gdańsk ma wreszcie Dobrego Gospodarza, do czego wszyscy mieszkańcy tak bardzo tęsknią.


Znane mi jest życiowe credo Pana Czesława Mariana Szajny to przede wszystkim rodzima przedsiębiorczość, bo w jej rozwoju widzi rozkwit naszego Miasta Gdańska, widzi jego potencjał gospodarczy i dzięki temu coraz lepsze warunki życia dla jego mieszkańców, którzy – w wyniku takiej strategii - nie będą musieli emigrować w poszukiwaniu pracy, bo będą mogli być u siebie, na swoim – rozwijając własne usługi, własne przedsiębiorstwa.


Pan Czesław Marian Szajna jest za rozwojem rodzimego kupiectwa, zrzeszającego się w stowarzyszeniach: „Kupcy Dominikańscy” i „Gildia”, jest za rozwojem rzemiosła, rodzimego handlu. Jego program wyborczy jest konkretny, rzetelny, bo on sam jest człowiekiem prawym, stanowczym, bo sam jest również przedsiębiorcą i wszelkie ciężary, piętrzące się opłaty, jakimi Zarząd Miasta Gdańska i Rada Miasta Gdańska okłada rodzimych przedsiębiorców, wraz z totalną ignorancją ich interesów, codziennie, podobnie jak ja, gdański gastronomik - odczuwa na swoim karku.




Dość już starych wyżeraczy i twórców własnych urzędniczych fortun. Nasz Gdańsk musi być samorządny, solidarny, polski. Musi stać na straży swoich przedsiębiorców i na straży interesów swoich mieszkańców. Światowy kapitał, mocny w stawianiu hipermarketów i niszczeniu lokalnych tradycyjnych rynków i bez Gdańska ma się dobrze. Tej grupy ludzi nie musimy wspierać, bo i tak są od nas bogatsi. A interesy z nimi – na zasadach Pawła Adamowicza - wpędzają nas tylko w stagnację, bezrobocie, w głuchą postkolonialną prowincję.



No nie możemy pozwolić na to, by nasze Miasto Gdańsk, od wieków okno na świat Rzeczpospolitej, stawał się enklawą marazmu gospodarczego. Tym, którzy w naszym mieście obrali taki kurs – nadchodzi czas, by skutecznie podziękować i udzielić odprawy, adekwatnej do ich dokonań - dla gdańskiej społeczności.


Wypowiedź Eugeniusza Lorka , Nestora Patrycjuszy Miasta Gdańska 
notował  i redakcyjne opracował
 Stanisław J. Zieliński
Ilustracje
Archiwum Internetowe
Stanisław J. Zieliński

Od autora:
Od haseł, programów i wydarzeń oraz oczekiwań  - od roku 2006 upływa 11 lat...Problemy jednak jakby zatrzymały się i utknęły w tym samym miejscu.